Dzisiaj chciałabym poruszyć temat malowania się przez nastolatki, ale 
nie te 16-, 17-letnie tylko te około czternastki powiedzmy.
Osobiście robi mi się nieprzyjemnie, gdy w komentarzach do postu jakiejś
 gimnazjalistki padają słowa "pusta", "tapeciara" etc. Oczywiście nie 
uważam, że np. smooky eyes u trzynastolatki jest normalne, ale moim 
zdaniem, jeśli dziewczyna maluje się tylko po to, by zamaskować 
niedoskonałości, to dobrze. A teraz podzielę post na kilka aspektów, 
które pragnę opisać.
Jak ja się maluję?
Bo prawdą jest, że się maluję. Niestety, mam cerę trądzikową i nie zbyt wyobrażam sobie pójście do szkoły bez korektora i pudru czasem wytuszuje też rzęsy. Nie maluję się dla szpanu, co moim zdaniem jest głupie, 
ale po prostu moje koleżanki nie mają jeszcze w ogóle trądziku. Nie chcę
 się pod tym względem negatywnie wyróżniać. 
Co uważam za przesadę?
Oczy okrążone czarną kredką u 13-latki. Eyeliner u 10-latki.  A to tylko nieznaczna część przykładów, z życia 
wziętych. Można by jeszcze dorzucić sporo, wystarczy udać się do 
przeciętnego, publicznego gimnazjum i obserwować.
I na koniec.. o lakierach do paznokci.
Do szkoły maluje paznokcie na jakieś naturalne kolory. Jednak
 jak są wakacje czy ferie - nie widzę powodów, dla których malowanie 
paznokci byłoby złe. 
 
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz